Kiedyś kupię Poldka!

Źródło: http://bi.gazeta.pl/im/0/10979/z10979670IE,FSO-Polonez-Caro.jpg



Wspominałem kiedyś, że jestem bardzo sentymentalny. Choć nie mam powodu by narzekać na teraźniejszość to lubię myślami wracać do dawnych czasów. Złapałem się na tym, że wiele kiepskich rzeczy wspominam dobrze bo kojarzą mi się z pięknym okresem dzieciństwa lub wczesnej młodości. Gdy mowa o nienajlepszych samochodach wywołujących łzę w oku trudno szukać lepszego przykładu niż Polonez.

Nie oszukujmy się, ten pojazd nawet w momencie premiery nie był szczytem techniki. Bazował na podzespołach schodzącego Fiata 125, otrzymując nowe nadwozie i wnętrze. Było to w roku 1978. Mijały lata, podczas których konkurenci dokonywali stałego postępu technicznego. Nasz Poldek zatrzymał się w czasie. W latach 90ych, gdy debiutowało odświeżone wcielenie zwane Caro był już swoistym dinozaurem, za sprawą chociażby tylnego zawieszenia na resorach piórowych. To miał być jak najtańszy środek transportu, który w razie potrzeby był w stanie zawieźć rodzinę na wakacje lub kilka(naście) worków cementu na budowę. W międzyczasie pojawiły się nowe wersje nadwoziowe czyli sedan i kombi, jeszcze wcześniej zaprezentowano dostawczego Trucka.

Ostatnia wersja czyli Plus to nawet nie był dinozaur, to był swoisty trup po kuracji kosmetykami kupionymi w Rossmanie. Aż się wierzyć nie chce, że w roku zaprezentowania tego cudu Czesi startowali z produkcją Skody Octavii - Plus nie nadążał nawet za Felicją. Jeżeli chodzi o jakość wykończenia wnętrza to był nawet gorszy od zwykłego Caro, wykorzystane tworzywa (a właściwie zlepek elementów z innych modeli) miały dramatyczną jakość. Ten kiepski kabaret ciągnięto aż do 2002 roku, gdy mające coraz słabszą pozycję Daewoo postanowiło, po 24 latach, zakończyć produkcję Poloneza.


Dlaczego więc chcę Poldka? Bo jego wady, czyli przestarzała stylistyka i jeszcze bardziej przestarzałe rozwiązania techniczne obecnie stały się jego zaletą. Bo ich ceny niedługo wystrzelą w kosmos a wciąż można za śmieszne pieniądze kupić egzemplarz od pierwszego właściciela w idealnym stanie. Z góry zaznaczam -Plus odpada. Mój typ to Caro na szerokim moście, najlepiej z fotelami Inter Groclin, w turkusowym kolorze. A co, jak marzyć to po całości! Uwielbiam te przestarzałe boczki drzwiowe z klamką żywcem wyjętą z lat 70ych i ogromnymi popielniczkami z tyłu. Kocham te niedzisiejsze napisy na słupku C. Chciałbym znowu usiąść na tych pluszowych, pompowanych fotelach.

Mój kolega ma zadbanego Maluszka. Gdy pierwszy raz do niego wsiadłem to od razu mi się cisnęło na usta: "Jak to wspaniale mieć taki samochód i nie musieć nim jeździć na co dzień". To samo tyczy się Poloneza. Jako auto użytkowe w tych czasach wypada gorzej niż źle, ale w roli sentymentalnego wehikułu czasu sprawdziłby się doskonale. Kiedyś sobie takiego sprawię.

Komentarze